4.14.2016

jak byc szczesliwym

Co chcesz osiągnąć w życiu? Jeżeli miałbyś stworzyć listę swoich celów, co byś na niej umieścił? Większy samochód? Liczniejsza rodzina? Więcej czasu wolnego? Chciałbyś być szczęśliwszy? Jeżeli na twojej liście jest napisane "być szczęśliwszym" (lub coś w tym rodzaju), skreśl to.

Nie zrozum mnie źle, nie ma nic złego w byciu szczęśliwym. Dobrze jest być szczęśliwym. Ludziom szczęśliwym jest tak dobrze, że mnóstwo osób pragnie posiadać wiele rzeczy, które mogły również pojawić się na twojej liście, takich jak przyjaciele, władza, piękno, pieniądze tylko, dlatego, że pragną dzięki nim być bardziej szczęśliwi. Nie tylko to, bycie szczęśliwym może pomóc ci uzyskać to, czego pragniesz. Szczęśliwi ludzie są bardziej popularni (radośni, pełni energii, entuzjastyczni i mają więcej relacji społecznych), odnoszą więcej sukcesów (szczęśliwi studenci zarabiają więcej po ukończeniu studiów), a nawet mogą żyć dłużej. Dlaczego więc nie starać się być bardziej szczęśliwym?

Wyobraź sobie, że miałeś okropny dzień w pracy i czujesz się nieszczęśliwy. Po drodze do domu słyszysz w radiu o koncercie, podczas którego grane będą utwory twojego ulubionego kompozytora, którym niech będzie Igor Strawiński. "Super!" myślisz, "Pójdę na koncert, Igor mnie pocieszy i będę szczęśliwy". Kupujesz bilet, siadasz, zaczyna się koncert, a ty czekasz aż będziesz szczęśliwy. Możesz czekać długo.

Co ciekawe, jeżeli idąc na koncert nie oczekiwałbyś, że będziesz miał po nim lepszy humor, to mogłoby się tak stać. Ale postanowienie, żeby być szczęśliwszym, stało się twoim przeciwnikiem. Eksperyment, w którym badano skutki starania się być szczęśliwym pokazał, że takie staranie lub nawet monitorowanie poziomu zadowolenia zapobiega byciu szczęśliwym. W eksperymencie tym osoby badane słuchały Święta wiosny Strawińskiego. Niektóre z nich miały po prostu słuchać muzyki, innym powiedziano, że słuchanie muzyki ma poprawić im nastrój, pozostałe osoby miały za zadanie monitorować swój poziom zadowolenia w trakcie słuchania muzyki. Niespodziewanie okazało się, że słuchanie Święta wiosny poprawiało nastrój tylko wtedy, gdy słuchacz:
1 - nie starał się poprawić sobie nastroju,
2 - nie zwracał uwagi na swój poziom zadowolenia.
Siedzenie w sali koncertowej i czekanie, że Igor Strawiński poprawi ci humor, daje ci w zasadzie gwarancję, że tak się nie stanie. Starając się być szczęśliwym i ciągle sprawdzając swój poziom szczęścia, zabezpieczasz się przed byciem szczęśliwym.

Podobnie jest z zabawą. Pamiętasz obchody milenium w 1999 roku? Jak dobrze bawiłeś się w sylwestra? To był wyjątkowy sylwester w twoim życiu, czy nie powinien być najwspanialszy? Jeżeli jesteś podobny do innych ludzi, to spoglądając wstecz zauważysz, że pomimo staranniejszych przygotowań i planów nie bawiłeś się dużo lepiej niż na innych sylwestrach, a może nawet bawiłeś się gorzej. W zależności od tego, ile szampana wtedy wypiłeś, możesz nie pamiętać tamtego wieczoru.

Badania pokazują, że ludzie, którzy przeznaczyli więcej czasu i pieniędzy na przygotowanie fantastycznego sylwestra milenijnego, bawili się gorzej niż osoby, które nie wysiliły się na przygotowania. Wygląda na to, że zbytnie zabieganie o dobrą zabawę jest pewnym sposobem na jej zabicie.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto wykreślić "szczęście" ze swojej listy: szczęśliwi ludzie często nie stawiają sobie "bycia szczęśliwszym" za cel. Lista celów takich, jak "myśleć pozytywnie", "być szczęśliwym", "mieć pozytywne nastawienie" i tym podobne może świadczyć o tym, że dana osoba nie jest szczęśliwa i nie myśli pozytywnie. Być może jest to oczywiste: szczęśliwi ludzie są już szczęśliwi, więc nie potrzebują stawiać sobie szczęścia za cel. Z drugiej jednak strony wcale nie musi to być takie oczywiste.

Pomyśl, co by się stało, gdyby zamiast szczęścia wziąć kondycję fizyczną. Ludzie, którzy są w dobrej kondycji, często stawiają sobie za cel jej utrzymanie poprzez bieganie lub ćwiczenie kilka razy w tygodniu. Szczęście różni się od dobrej kondycji tym, że większość szczęśliwych ludzi nie stawia sobie celów bezpośrednio związanych z utrzymywaniem swojego szczęścia. Rano, po przebudzeniu, nie myślą oni, jak pozostać dziś szczęśliwym, gdy tymczasem ludzie mający dobrą kondycję fizyczną mogą obudzić się myśląc o tym, jak wcisnąć w plan dnia chwilę joggingu. Badania nad Strawińskim i sylwestrem pokazują wyraźnie, że szczęśliwi ludzie nie planują swojego szczęścia, bo jeżeli tak by robili, mogliby być mniej szczęśliwi. Żeby być naprawdę szczęśliwym, musisz przestać się starać.

Zaraz potem, jak zaprzestaniesz pogoni za szczęściem, powinieneś przestać się starać mieć więcej wolnego czasu. Ludzie sądzą, że będą szczęśliwsi, jeżeli będą mieli więcej wolnego czasu, ale wolny czas jest przeceniany. Zobaczmy, jak życie Amerykanów zmieniło się w ostatnim wieku. Dysponują bogactwem i wolnym czasem w ilościach, o jakich nasi przodkowie nie śnili w najśmielszych snach. Pralka! Samochód! Podróże samolotem! Komputery! Telewizja!

Żyjemy dłużej i jesteśmy zdrowsi, możemy się cieszyć wolnym czasem. Nowe leki pozwalają zapobiegać infekcjom, poprawiają nasze życie miłosne, a nawet, podobnie jak statyna obniżająca poziom cholesterolu, minimalizują skutki naszej obfitej diety i dużej ilości wolnego czasu. A jednak, pomimo tych wszystkich udogodnień, Amerykanie nie są statystycznie bardziej szczęśliwi niż 50 lat temu, kiedy musieli myć naczynia ręcznie i gdy nie było takich rzeczy, jak niemnący się materiał.

Czas wolny nie jest problemem sam w sobie. Chodzi o to, jak ludzie go spędzają, a robią to, siedząc głównie przed telewizorem. Przeciętny Amerykanin ogląda telewizję kilka godzin dziennie, a wielu osobom świat telewizji pochłania więcej czasu niż to, co dzieje się za oknem. Na przykład, w wyborach prezydenckich w 2000 roku głosowało około 50 milionów Amerykanów w wieku od 18 do 44 lat. Około 24 milionów Amerykanów w podobnym przedziale wiekowym głosowało podczas amerykańskiej wersji programu "Idol". Jeżeli poziom zaangażowania obywateli w program telewizyjny zaczyna wyglądać podobnie jak zaangażowanie w sprawę wyboru własnego rządu, trzeba się zastanowić, czy telewizja nie zajmuje zbyt poważnej części życia Amerykanów.

Jeżeli na stałe wyłączyłabym telewizor u nas w domu, mój mąż prawdopodobnie rozwiódłby się ze mną. Nie mogę jednak ignorować tego, że telewizja jest jak cukier rafinowany w porównaniu z codziennymi czynnościami, a Amerykanie konsumują zbyt dużo jednego i drugiego. Problem z cukrem jest taki, że kiedy zjadasz batonik, w twojej krwi pojawia się nagle duża ilość cukru. Niedługo potem do krwi dostaje się duża ilość insuliny, która ma przetworzyć cukier. Niestety, insulina pojawia się zbyt późno, większość cukru już jest wchłonięta. Insulina musi zadowolić się resztkami cukru. W efekcie poziom cukru we krwi obniża się, a ty jesteś głodny i zły, i chcesz zjeść kolejnego batonika, żeby podnieść poziom cukru we krwi, i tak w kółko.

Jedzenie cukru przynosi paradoksalny skutek; to znaczy przeciwny niż zamierzony. Jeżeli chciałeś być mniej głodny i mniej zły, będziesz bardziej głodny i bardziej zły. Podobny efekt wywiera oglądanie telewizji na poczucie szczęścia. Oglądasz telewizję, żeby się rozerwać, odprężyć, zaangażować - poczuć się bardziej szczęśliwym. Niestety, pomimo że programy telewizyjne mogą odprężać, tylko czasem bywają rozrywkowe, a zupełnie rzadko mogą angażować. Ostatecznie jesteś znudzony i myślisz, że powinieneś jeszcze trochę pooglądać telewizję... pewnie domyślasz się konsekwencji. Każdy potrzebuje trochę pooglądać telewizję, albo nie robić nic, podobnie jak każdy potrzebuje czasem trochę cukru. Problem pojawia się wtedy, gdy założysz, że jeżeli niewielka ilość czegoś ci służy, to więcej będzie oznaczać lepiej. Tak nie jest. Zapewniam cię, że przesiadywanie przed telewizorem i objadanie się batonikami na dłuższą metę nie przyniesie ci szczęścia.

http://www.deon.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz