2.02.2016

Poloneza czas zacząć

W Soplicowie trwała uczta wydana z okazji zaręczyn Zosi i Tadeusza. Uroczystość tę uświetniła obecność generała Henryka Dąbrowskiego, który wraz z wojskiem Napoleona kierował się na wschód, by zmierzyć się z Rosjanami. Ponieważ Soplicowo leżało na trasie przemarszu oddziałów, postanowiono rozłożyć na trzy dni obóz w tej właśnie miejscowości. Ostatnim akcentem uroczystości był polonez. Poprowadził go Podkomorzy, który podał rękę Zosi i stanął w pierwszej parze. Za Podkomorzym ruszyły następne pary. Szlachcic wyróżniał się spośród pozostałych tancerzy strojem, postawą i kunsztem wykonania poloneza. Jego ruchy, kroki, mimika bardziej przypominały rozmowę z partnerką, flirt, uwodzenie niż taniec. To zbliżał się do tancerki, to znów oddalał, czasami przystawał, jakby chciał o coś ją spytać. Pochylał głowę w jej stronę, szeptał coś do ucha. Śledził spojrzeniem damę, uśmiechał się zalotnie. Nagle zdjął czapkę, uniósł ją do góry, w końcu nałożył na bakier. Za chwilę podkręcił wąsa i udał, że pragnie wymknąć się ze swą damą spośród tłumu. Przyspieszył kroku, skręcił w bok i znowu podążył w innym kierunku, jakby chciał zmylić kroczących za nim tancerzy. Ci z kolei, próbowali dotrzymać kroku Podkomorzemu, który, wykonując różne figury, potwierdzał każdą z nich, że jest ostatnim mistrzem poloneza. Goście, którzy przyglądali się pierwszej parze, nie mogli nadziwić się kunsztowi tancerza. Podziw i zachwyt wyrażali głośnymi okrzykami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz